Kiedy nudziły mi się biblioteki i książki, zbierałam manatki wsiadałam w kolejkę i jechałam do Pireusu. Tam zwykle z puszką małego Amstelka (najpopularniejsze piwo w Grecji) siadywałam na nadbrzeżu i gapiłam się na wypływające statki i promy.
Kiedy tylko mogłam i miałam towarzystwo (sama się trochę bałam, a od czasu do czasu w mojej samotni zjawiała się jakaś dusza mówiąca po polsku), jechaliśmy do Pireusu, kupowaliśmy bilet na pierwszy lepszy prom i pływaliśmy po Morzu Egejskim, zakotwiczając od czasu do czasu na jakiejś wyspie.
Tam spędzaliśmy dzień lub dwa, albo wynajmując jakiś pokój, albo nocując na plaży i znowu na prom. Potem wracałam do Aten, aby po jakimś czasie znów gdzieś wyruszyć. W ten sposób zwiedziłam spory kawał Grecji.
Najbardziej kochałam noce na promie, na górnym pokładzie, pod gołym niebem i pod osłoną dymu z komina promu. Księżyc i morze oświetlone jego blaskiem... eh, do dziś do niego wyję...
Wyspy
 |
Egina. Świątynia Afai.
Egina jest jedną z wysepek tuż obok Aten. To wyskok na jeden dzień.
To, co pamiętam z Eginy (poza świątynią Afai rzecz jasna), to jazda starymi niemieckimi autobusami po dość stromej wysepce z szalonym grekiem-kierowcą, załatwiającym w międzyczasie mnóstwo interesów. |
 |
Paros. Pobudka na plaży.
Paros to niewielka wysepka w archipelagu Cyklad. Kiedyś słynęła z nieskazitelnie niemal białego marmuru.
I taka właśnie jest - biała, i niebieska jak przystało na grecką wyspę. |
 |
Paros. Jakże grecka uliczka... |
 |
Mykonos. Knajpki na wybrzeżu.
Kolejna cykladzka wysepka. Ta z kolei słynie z życia nocnego. Dla wtajemniczonych nazywana jest tęczowym rajem...
Byłam tu z koleżanką chcącą zakosztować nocnego życia i greckich, napalonych chłopców...
Była dobrą koleżanką, jednym napalonym chciała się podzielić, a ja wtedy nauczyłam się jednego z podstawowych słów, które powinny znać niewinne dziewczynki z Polski - ohi - co, znaczy nieeee! i basta... |
 |
Mykonos. Znajoma na dachu:) |
 |
Delos. Maleńka wysepka w pobliżu Mykonos. Jeden z wielu archeologicznych rajów greckich.
Tu narodziło się boskie rodzeństwo - Apollo i Artemida, z tego też powodu nikt nie może się tu narodzić, ani umrzeć. |
 |
Delos. Teatr |
 |
Naksos. Kolejna cykladzka wysepka.
Zwiedziłyśmy ją całą na rowerach... |
 |
Naksos. Drzwi nieukończonej świątyni z VI w. p.n.e. |
 |
Kreta. Fajstos.
Na Krecie jest sporo minojskich pałaców. W Fajstos znajduje się drugi, co do wielkości, i to są właśnie jego pozostałości. Na Krecie byłam dwa razy, bowiem każdy, kto mnie odwiedzał musiał się tam udać. |
 |
Kreta. Widok z Fajstos. |
 |
Kreta. Pałac w Knossos.
To ten największy, i ten najbardziej źle zrekonstruowany. No cóż Sir Ewans miał tytuł, manię i kasę... musiał się spełnić.
|
 |
Kreta. Pałac w Knossos.
W Knososs jadłam swoją pierwszą musakę, nie najlepszą zresztą, Kupiłam tu też swój pierwszy labrys. Do dziś mam ich pięć, ale ten jest największy. |
 |
Thera - Santoryn. Widok z promu.
Tu też byłam dwa razy. Ale tu wróciłam również z uwielbienia dla tej wyspy... tej może Atlantydy... |
 |
Thera - Santoryn. Widok z promu.
Stąd pamiętam za pierwszym razem (z jurną koleżanką) kolejnego przystojnego Greka, i lokalne wino, z kielicha wyjętego z zamrażarki.
Za drugim razem byłam tu z mamą, która postanowiła mnie i siebie trochę opalić, a ponieważ przez większą część mojego pobytu raczej starałam się unikać greckiego słońca w nadmiarze (mając na uwadze moją jasną, słowiańską karnację).
Mama (wtedy jeszcze byłam na etapie, że mamy chcą raczej naszego dobra) mówi: opal się wreszcie, bladaś jak gówno...
Więc postanowiłam spróbować. Kiedy po 2 godzinach opalania w pełnym słońcu, pytam mamy: i co chwyciło mnie? Mama z powątpiewaniem w pełnym słońcu mówi, eee, tam tylko zaróżowiło, leż dalej...
Finał, no cóż, oparzenie drugiego stopnia... |
Wyświetl większą mapę
A oto i mapka moich, naszych wyspiarskich rejsów...
A na lądzie też ciekawie
 |
Eleuzis. Telesterion. Mityczne sanktuarium Demeter.
Było to moje pierwsze miejsce, do którego udałam niemal tuż po przyjeździe do Grecji.
Pierwsza podróż koleją, pierwszy natarczywy seksualnie Grek...
Eleusis. Telesterion. Dziwna, skomplikowana budowla. Miejsce tajemniczych rytuałów ku czci Demeter, dawczyni życia, tragicznej matce... Było to moje pierwsze wtajemniczenie.
Dam sobie w łeb strzelić, jeśli jej tam nie było... |
 |
Delfy. Świątynia Apollina.
W poszukiwaniu Pytii. Tu byłam z kolegą i tu strasznie się pokłóciliśmy. Pytia nie była w stanie rozsądzić, kto miał rację. A może dawno temu już się zaćpała od tych oparów... |
 |
Delfy. Świątynia Apollina i gdzieś tam za załomem podobno ukryty jest duch Pytii, hehe... |
 |
Korynt.
No cóż. Periander byłby dumny i z tego, co zostało, choć pewnie najbardziej brak mu cór... |
 |
Na tle cytadeli w Mykenach.
Wiem, wiem, cytadela niespecjalnie widoczna, ale miałam wtedy genialny aparat, odziedziczony po przodkach, a zwał się Fied i wiidać nie przepadał za Agamemnonem, so do I... |
 |
Przylądek Sunion. Najbardziej południowa część Attyki.
Tu byłam z mamą, która do dziś pamięta stamtąd, że szpinak, to nie tylko rozgotowana, przesolona papka, ale ma nawet liście, które delikatnie podsmażone z czosnkiem i podane z wyborną grecką oliwą... hmmm
Idę zjeść kolację:) |
Wyświetl większą mapę
Mniej więcej po tej trasie zwiedzałam Grecję lądową. Niestety brakło czasu (i funduszy) na resztę. Wciąż czeka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz